-Strach cię obleciał?-Oczy Dracona zmierzyły ją od głowy,aż po stopy.Westchnął teatralnie i wziął jej drżącą dłoń.-Tak jak myślałem.
Nie powiedziała ani słowa podczas,gdy prowadził ją do Wielkiej Sali.Była mu wdzięczna i jednocześnie zawstydzona jego czynami.Było tak jak się spodziewał,zachowywał się jak ostatnia ofiara,nie umiejąca obejść się bez Golden Trio.Cały jej wizerunek,pewność siebie,twardość,odporność na obelgi znikły przez jeden moment słabości.
-Nie patrz.-Usłyszała głos Dracona zaraz przy swoim uchu,gdy przekraczali próg Wielkiej Sali.
Nie posłuchała się tej rady i napotkała całą armię wściekłych,zaciekawiony oraz niekiedy smutnych spojrzeń Gryfonów.Spodziewała się tego,naprawdę się spodziewała,jednak zabolało.Była wyrzutkiem,zdrajczynią domu.Nie!Była Ślizgonką,była tym kim zawsze chciała.Nikt tego nie zmieni.
-Kiedyś przestaną.
Młody Malfoy po raz pierwszy szczerze się uśmiechnął na słowa Julii.Może ta dziewczyna nie była do końca chodzącą niedojdą,zależną od Pottera.
-Przestaną,kiedy ty zaczniesz zachowywać się normalnie.
Dziewczyna zmarszczyła brwi,a on wskazał na jej ubrania.Nawet nie założyła szkolnej szaty,miała na sobie koszulkę z mugolskim zespołem i znoszone spodnie.
-Nie szata zdobi człowieka.-Rzuciła Julia i usiadła przy stole Slyhterinu.
Jak na razie jest na neutralnym gruncie.Nikt nie zwraca na nią uwagi,wszyscy są zajęci powitaniami i rozmowami.Postanowiła użyć obrony,którą wymyśliła w 2 klasie,kiedy to Bazyliszek dorwał Hermionę,a ona miała oczy zaczerwienione od płaczu.Opuściła głowę,pozwalając swoim włosom na stworzenie osłony.
Zaraz prze drzwi wejdą pierwszoklasiści,wraz z panną Riddle.Po raz pierwszy od kiedy o niej usłyszała zastanowiła się nad jej wyglądem.Wyobrażała ją sobie trupio bladą,szkarłatnooką postać z ciemnymi włosami,kończącymi się za pasem.Teraz przypomniała sobie,że na Funesti rzucono zaklęcie zmieniające wygląd.
Usłyszała dźwięk kroków.McGonagall w tym roku uwinęła się wyjątkowo szybko z jej "przemową".Najwyraźniej też,chce to samo zrobić z Przydziałem,ponieważ szła szybkim krokiem ku Tiarze.Julia odgarnęła swoją grzywę do tyłu,jednocześnie skierowując oczy na drewniany stołek.Paru jedenastolatków patrzyło na wszystko z wyższością,byli to najpewniej potencjalni Ślizgoni.Jedna dziewczyna potknęła się o swoją szatę.Puchonka.Jeszcze nigdy nie zdarzyło się,aby Tiara Przydziału nie zgadzała się z jej wcześniejszymi obserwacjami.
Opiekunka Gryffindoru chwyciła listę uczniów.Julia zaśmiała się cicho na widok strachu dzieci.Jak można bać się takiej błahostki?
-Atkinson,Layla!
Czarnoskóra dziewczyna szepnęła coś do przyjaciółek.Gdy była już w połowie drogi,wybuchły chichotem.Ślizgonka.
Wystarczyło,aby czapka tylko dotknęła jej lśniących włosów.
-SLYTHERIN!!!
Layla usiadła obok niej.Zaraz pożałowała wyboru miejsca.
-Layla Atkinson.Tak,Atkinson.A ty to?
Wywróciła wielkimi oczyma i postanowiła jej nie odpowiadać.
-Pytam cię o coś!
-A ja nie mam zamiaru rozmawiać z kimś takim.
Layla zmierzyła ją wzrokiem,na jej ustach zagościł złośliwy uśmieszek.
-Moja siostra mi o tobie mówiła.-Tutaj wskazała na drugi koniec stołu.Siedziała tam większa kopia nowicjuszki.-Ten dom schodzi na psy.
Poczuła jak wściekłość rozprzestrzenia się jej w krwi.Obiecała sobie jednak,że zachowa spokój.
-Ignorancja.-Powiedziała z największym uśmiechem,na jaki było ją stać i wróciła do oglądania Przydziału.
Powitanie z panną Atkinson zajęło jej więcej czasu,niż myślała.Na wybór domu czekało zaledwie 2 uczniów,dokładniej 2 chłopców.Riddle na pewno już miała swój dom,najpewniej był to Slytherin,choć nigdy nie wiadomo.
Gdy profesor Transmutacji zabrała stołek i znikła,za drzwiami,coś sobie uświadomiła.Tiara zawsze ma swoją pieśń.
Dobrze pamięta,jak Ron jej nienawidziła go uspokajać.Przegapiła ją?Nie,to niemożliwe.To zawsze było na samym początku.Dlaczego,więc teraz przeklęta czapka milczy?Obraziła się,czy co?Przecież czapki się nie obrażają.A przynajmniej,o ile jej wiadomo tak powinno być.
Nikt inny nie wrócił na to uwagi,ponieważ wstał właśnie Albus Dumbledore.Kiedy dyrektor Hogwartu zaczyna przemowę,jest to znak,aby uciekać.Julia nigdy nie lubiła wywodów tego starca,wszyscy zachwycali się jego mądrością i dobrocią,lecz ona nie widziała tego pierwszego,ani drugiego.Może i miał jakąś tam wiedzę,ale bez przesady!Czy któregokolwiek ze wcześniejszych dyrektorów tak traktowano?Odpowiedź brzmi : nie!Tylko wspaniałego Dumbledore'a wszyscy kochali i traktowali jak nie wiadomo kogo.Niech oni wierzą w jego brednie,ona Julia Rose,nie zamierza pozostać w Wielkiej Sali,ani minuty dłużej.
Wstała,co spotkało się ze zdziwieniem Pansy.Co ta dziewczyna wyprawiała?Nawet Ślizgoni muszą wytrwać do końca uczty.
-Muszę rozejrzeć się po lochach,wiesz jak to jest.-Oznajmiła i nie zwracając uwagi na nikogo,znalazła się na korytarzu.
Odwróciła głowę.Nikogo za nią nie ma?Nie mają do niej pretensji?Mogła wyjść o wiele wcześniej,tylko głupia jak zawsze,bała się konsekwencji.
"Ok Jul.Teraz pora na zmiany",postanowiła w myślach,idąc po schodach.Doskonale znała te tereny,co mogło wydawać się dziwne,gdyż przez bite 6 lat była Gryfonką.Prawda była taka,że zanim Chris skończył szkołę oprowadził ją po swoim "terytorium",jak sam powiedział.Po wyjściu brata z Hogwartu nadal tu przychodziła.Podziemia były dla niej intrygujące,miała wrażenie,że kryję się w nich tajemnica.Chodziło oczywiście o coś innego,niż olbrzymi gad.To już przerabiała.
Dotknęła zdobionej pochodni,wystającej z ściany.Była srebrna z zielonymi akcentami,w postaci malutkich szmaragdów,jej ulubionych klejnotów.Jednym z plusów bycia w Slytherinie był wystrój pokoju wspólnego i jego otoczenia.Znacznie różnił się od tego w wieży Gryffindoru,zwyczajnego i skromnego,wręcz czasami mdłego.Kiedyś potrafiła kłamać i opisywać jego piękno przez godziny,teraz mogła powiedzieć tylko jedno : dno.Bo cóż takiego tam było?Kominek parę foteli,szachy i sofa.A co było u Ślizgonów?Obrazy znanych czarodziei-malarzy,rzeźby czarodziei-rzeźbiarzy,nic mugolskiego.Wszystko wyszło spod rąk niezwykle utalentowanych adeptów magii.Co najważniejsze nie spod rąk Szlam,tylko ktoś o Czystej Krwi mógł marzyć o ozdobieniu ścian salonu Slytherinu swoimi dziełami.
Miała zamiar ruszać dalej,do klas,potkała tylko jeden problem.Uczniowie Domu Węża wracali,a ona powinna znaleźć się wśród nich i nie wyróżniać się z tłumu.Nie wyróżniać z tłumu!Czy to nie ona wyszła przed podaniem dań,do tego w mugolskich ciuchach?Jak na razie wychodziło jej to po prostu wyśmienicie.
Westchnęła i dołączyła do grupki,wchodzącej do jej nowego domu.Tak jak myślała,nie było tu niczego zwyczajnego,wszystko miało charakter i rzucało się w oczy.Najbardziej ucieszyło ją jednak to,że dormitoria znajdowały się jeszcze niżej.Wywnioskowała to po schodach prowadzących w dół.
Jej kufer już na nią czeka.Czeka,aż go wypakuje i umiejscowi pod nowym,ślizgońskim łóżkiem.Postanowiła jak najszybciej spełnić jego marzenia,więc ruszyła wprost przed siebie do żeńskich sypialni.Jak się spodziewała swoją dzieliła z Pansy Parkinson,Dafne Greengrass,Tracey Davis i Millicentą Bulstrode.Jak na razie dłużej rozmawiała tylko z tą pierwszą i miała nadzieję,że tak pozostanie.Nie potrzebowała nowych przyjaciół,zwłaszcza nowych przyjaciół z Slytherinu.
Otworzyła drzwi.Nikogo nie było.W pomieszczeniu stały tylko komody,toaletki i 5 łóżek z baldachimem.Nie myśląc wiele,rzuciła się na jedno z nich.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mogę mówić długo,mogę mówić krótko,mogę nic nie mówić,odejść bez słowa.Co wybiorę?Nic,bo odejdę.
-Przestaną,kiedy ty zaczniesz zachowywać się normalnie.
Dziewczyna zmarszczyła brwi,a on wskazał na jej ubrania.Nawet nie założyła szkolnej szaty,miała na sobie koszulkę z mugolskim zespołem i znoszone spodnie.
-Nie szata zdobi człowieka.-Rzuciła Julia i usiadła przy stole Slyhterinu.
Jak na razie jest na neutralnym gruncie.Nikt nie zwraca na nią uwagi,wszyscy są zajęci powitaniami i rozmowami.Postanowiła użyć obrony,którą wymyśliła w 2 klasie,kiedy to Bazyliszek dorwał Hermionę,a ona miała oczy zaczerwienione od płaczu.Opuściła głowę,pozwalając swoim włosom na stworzenie osłony.
Zaraz prze drzwi wejdą pierwszoklasiści,wraz z panną Riddle.Po raz pierwszy od kiedy o niej usłyszała zastanowiła się nad jej wyglądem.Wyobrażała ją sobie trupio bladą,szkarłatnooką postać z ciemnymi włosami,kończącymi się za pasem.Teraz przypomniała sobie,że na Funesti rzucono zaklęcie zmieniające wygląd.
Usłyszała dźwięk kroków.McGonagall w tym roku uwinęła się wyjątkowo szybko z jej "przemową".Najwyraźniej też,chce to samo zrobić z Przydziałem,ponieważ szła szybkim krokiem ku Tiarze.Julia odgarnęła swoją grzywę do tyłu,jednocześnie skierowując oczy na drewniany stołek.Paru jedenastolatków patrzyło na wszystko z wyższością,byli to najpewniej potencjalni Ślizgoni.Jedna dziewczyna potknęła się o swoją szatę.Puchonka.Jeszcze nigdy nie zdarzyło się,aby Tiara Przydziału nie zgadzała się z jej wcześniejszymi obserwacjami.
Opiekunka Gryffindoru chwyciła listę uczniów.Julia zaśmiała się cicho na widok strachu dzieci.Jak można bać się takiej błahostki?
-Atkinson,Layla!
Czarnoskóra dziewczyna szepnęła coś do przyjaciółek.Gdy była już w połowie drogi,wybuchły chichotem.Ślizgonka.
Wystarczyło,aby czapka tylko dotknęła jej lśniących włosów.
-SLYTHERIN!!!
Layla usiadła obok niej.Zaraz pożałowała wyboru miejsca.
-Layla Atkinson.Tak,Atkinson.A ty to?
Wywróciła wielkimi oczyma i postanowiła jej nie odpowiadać.
-Pytam cię o coś!
-A ja nie mam zamiaru rozmawiać z kimś takim.
Layla zmierzyła ją wzrokiem,na jej ustach zagościł złośliwy uśmieszek.
-Moja siostra mi o tobie mówiła.-Tutaj wskazała na drugi koniec stołu.Siedziała tam większa kopia nowicjuszki.-Ten dom schodzi na psy.
Poczuła jak wściekłość rozprzestrzenia się jej w krwi.Obiecała sobie jednak,że zachowa spokój.
-Ignorancja.-Powiedziała z największym uśmiechem,na jaki było ją stać i wróciła do oglądania Przydziału.
Powitanie z panną Atkinson zajęło jej więcej czasu,niż myślała.Na wybór domu czekało zaledwie 2 uczniów,dokładniej 2 chłopców.Riddle na pewno już miała swój dom,najpewniej był to Slytherin,choć nigdy nie wiadomo.
Gdy profesor Transmutacji zabrała stołek i znikła,za drzwiami,coś sobie uświadomiła.Tiara zawsze ma swoją pieśń.
Dobrze pamięta,jak Ron jej nienawidziła go uspokajać.Przegapiła ją?Nie,to niemożliwe.To zawsze było na samym początku.Dlaczego,więc teraz przeklęta czapka milczy?Obraziła się,czy co?Przecież czapki się nie obrażają.A przynajmniej,o ile jej wiadomo tak powinno być.
Nikt inny nie wrócił na to uwagi,ponieważ wstał właśnie Albus Dumbledore.Kiedy dyrektor Hogwartu zaczyna przemowę,jest to znak,aby uciekać.Julia nigdy nie lubiła wywodów tego starca,wszyscy zachwycali się jego mądrością i dobrocią,lecz ona nie widziała tego pierwszego,ani drugiego.Może i miał jakąś tam wiedzę,ale bez przesady!Czy któregokolwiek ze wcześniejszych dyrektorów tak traktowano?Odpowiedź brzmi : nie!Tylko wspaniałego Dumbledore'a wszyscy kochali i traktowali jak nie wiadomo kogo.Niech oni wierzą w jego brednie,ona Julia Rose,nie zamierza pozostać w Wielkiej Sali,ani minuty dłużej.
Wstała,co spotkało się ze zdziwieniem Pansy.Co ta dziewczyna wyprawiała?Nawet Ślizgoni muszą wytrwać do końca uczty.
-Muszę rozejrzeć się po lochach,wiesz jak to jest.-Oznajmiła i nie zwracając uwagi na nikogo,znalazła się na korytarzu.
Odwróciła głowę.Nikogo za nią nie ma?Nie mają do niej pretensji?Mogła wyjść o wiele wcześniej,tylko głupia jak zawsze,bała się konsekwencji.
"Ok Jul.Teraz pora na zmiany",postanowiła w myślach,idąc po schodach.Doskonale znała te tereny,co mogło wydawać się dziwne,gdyż przez bite 6 lat była Gryfonką.Prawda była taka,że zanim Chris skończył szkołę oprowadził ją po swoim "terytorium",jak sam powiedział.Po wyjściu brata z Hogwartu nadal tu przychodziła.Podziemia były dla niej intrygujące,miała wrażenie,że kryję się w nich tajemnica.Chodziło oczywiście o coś innego,niż olbrzymi gad.To już przerabiała.
Dotknęła zdobionej pochodni,wystającej z ściany.Była srebrna z zielonymi akcentami,w postaci malutkich szmaragdów,jej ulubionych klejnotów.Jednym z plusów bycia w Slytherinie był wystrój pokoju wspólnego i jego otoczenia.Znacznie różnił się od tego w wieży Gryffindoru,zwyczajnego i skromnego,wręcz czasami mdłego.Kiedyś potrafiła kłamać i opisywać jego piękno przez godziny,teraz mogła powiedzieć tylko jedno : dno.Bo cóż takiego tam było?Kominek parę foteli,szachy i sofa.A co było u Ślizgonów?Obrazy znanych czarodziei-malarzy,rzeźby czarodziei-rzeźbiarzy,nic mugolskiego.Wszystko wyszło spod rąk niezwykle utalentowanych adeptów magii.Co najważniejsze nie spod rąk Szlam,tylko ktoś o Czystej Krwi mógł marzyć o ozdobieniu ścian salonu Slytherinu swoimi dziełami.
Miała zamiar ruszać dalej,do klas,potkała tylko jeden problem.Uczniowie Domu Węża wracali,a ona powinna znaleźć się wśród nich i nie wyróżniać się z tłumu.Nie wyróżniać z tłumu!Czy to nie ona wyszła przed podaniem dań,do tego w mugolskich ciuchach?Jak na razie wychodziło jej to po prostu wyśmienicie.
Westchnęła i dołączyła do grupki,wchodzącej do jej nowego domu.Tak jak myślała,nie było tu niczego zwyczajnego,wszystko miało charakter i rzucało się w oczy.Najbardziej ucieszyło ją jednak to,że dormitoria znajdowały się jeszcze niżej.Wywnioskowała to po schodach prowadzących w dół.
Jej kufer już na nią czeka.Czeka,aż go wypakuje i umiejscowi pod nowym,ślizgońskim łóżkiem.Postanowiła jak najszybciej spełnić jego marzenia,więc ruszyła wprost przed siebie do żeńskich sypialni.Jak się spodziewała swoją dzieliła z Pansy Parkinson,Dafne Greengrass,Tracey Davis i Millicentą Bulstrode.Jak na razie dłużej rozmawiała tylko z tą pierwszą i miała nadzieję,że tak pozostanie.Nie potrzebowała nowych przyjaciół,zwłaszcza nowych przyjaciół z Slytherinu.
Otworzyła drzwi.Nikogo nie było.W pomieszczeniu stały tylko komody,toaletki i 5 łóżek z baldachimem.Nie myśląc wiele,rzuciła się na jedno z nich.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mogę mówić długo,mogę mówić krótko,mogę nic nie mówić,odejść bez słowa.Co wybiorę?Nic,bo odejdę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz